78 poziom zaufania. Witaj serdecznie. Na wstępnie powiem, że warto skorzystać z oferty coacha/mentora lub terapeuty, który zajmuje się nauczaniem funkcjonowania w społeczeństwie - tak aby Pani dobrze się czuła we własnej skórze. Proces komunikacji wbrew pozorom jest bardzo skomplikowany jeśli dołożymy do tego emocje, wartości
Umiejętności komunikowania się z Ludźmi uczymy się przez całe życie. Wpływ na samoocenę mają wzorce wyniesione z domu. Widzimy siebie tak, jak się zwracali do Nas, jak Nas widzieli Rodzice i Otoczenie, I jakie otrzymywaliśmy o sobie informacje zwrotne. Niestety w szkole nie uczą praktycznych zasad relacji międzyludzkich.
Czy kiedykolwiek zauważyłeś, że niektórzy ludzie potrafią rozmawiać z innymi tak, jakby byli przyjaciółmi od lat, podczas gdy inni miotają się od tematu do tematu jak ping-pong w wirze nieporozumień? W tym artykule poznasz tajemnice mówienia z sensem, słuchania z zaangażowaniem i unikania gaf, które mogą zatopić Twoje rozmowy.
Tak naprawdę rodzice i nauczyciele oczekują tego samego! 1. Wzajemnej akceptacji, rzetelnej informacji oraz zrozumienia. 2. Docenienia swoich starań. 3. Traktowania z szacunkiem. 4. Współpracy i wzajemnego wspierania się, szukania tego co najlepsze, by potem móc to zaofiarować dzieciom.
ZNP poleca poradnik “Jak rozmawiać o wojnie w Ukrainie w szkole?” autorstwa Jarosława Kordzińskiego, coacha, trenera i mediatora. To wskazówki dla nauczycieli, nauczycielek i osób pracujących z dziećmi i młodzieżą opublikowane na stronie internetowej Związku. Podobnych poradników jest więcej. W najbliższych dniach odbędzie się także kilka webinariów na ten temat.
Widać to, jak w przestrzeni publicznej mówi się o schizofrenii. Bardzo dużo błędnych przekonań, że to jest wiele osobowości, że te osoby są niebezpieczne - podkreśliła w Dzień Dobry TVN Katarzyna Chotkowska, psycholog i psychoterapeutka, jedna z ekspertek kampanii "Zobacz człowieka" poświęconej stygmatyzacji i autostygmatyzacji
CR66z. ROZMAWIAJMY O ZROZUMMY SIĘ NAWZAJEM Pod koniec roku 2015 nauczyciele i nauczycielki licznie dawali nam znać, że tematyka uchodźcza często pojawia się na lekcjach i że młodzież jest nią żywo zainteresowana. Temat budził emocje i kontrowersje, które dodatkowo podsycały przekazy medialne, często bazujące na emocjach, a nie dostarczaniu rzetelnych informacji. Zastanawialiśmy się więc w CEO, jakie działania zaoferować, aby nasza propozycja była adekwatna do potrzeb i możliwości szkolnych, a jednocześnie pozwalała na rzeczową wymianę poglądów i nikogo z niej nie wykluczała. Zależy nam na tym, aby zachęcić do rozmowy na temat uchodźców, czy szerzej – migracji – wszystkich, niezależnie od poglądów, i by stworzyć przestrzeń do tego w atmosferze wzajemnego szacunku. To tematyka, która głęboko dotyka naszych wartości, wymaga refleksji nad nimi, a także nad postawami, jakie prezentujemy na co dzień. Ważne jest dla nas, aby kształtować – zarówno u młodzieży, nauczycieli i nauczycielek, jak i nas samych, wrażliwość społeczną, umiejętność krytycznego myślenia i wyrażania opinii w oparciu o fakty. Mamy nadzieję, że wspólnie będziemy się uczyć tego, jak ze sobą rozmawiać, jak się słuchać i otwierać na poglądy innych ludzi. Wierzymy, że ma to kluczowe znaczenie w kształceniu obywatelskim i dbaniu o poziom debaty publicznej. Jest to dla nas ważne niezależnie od tego, że tematyka uchodźcza jest teraz w mniejszym stopniu obecna w mediach niż jeszcze kilka miesięcy temu. Migracje stanowią jedno ze współczesnych wyzwań globalnych i warto uczyć się analizować to zjawisko i rozmawiać o nim z młodymi ludźmi. Zachęcamy szkoły i nauczycieli do prowadzenia zajęć z uczniami, umożliwiających rozmowę na temat uchodźców oraz ważnych wartości, które są związane z tą tematyką. Konflikt zbrojny toczący się na obrzeżach Europy, który w Polsce wydawał się odległy i abstrakcyjny, jak się nieoczekiwanie okazało – bezpośrednio dotyczy i nas. W ciągu ostatnich miesięcy europejskie i polskie społeczeństwo, w tym nasze uczennice i uczniowie, stanęli w obliczu konfrontacji z wyzwaniami – jak oddzielić fakty od opinii, jak się odnosić do przybyszów i do siebie nawzajem, jakim państwem chce być Polska. Materiały dostępne na w zakładce "Materiały metodyczne" pomogą Wam przygotować się do prowadzenia rozmów na ten temat. Rozmów opartych na rzetelnych informacjach i umożliwiających przedstawienie swoich wartości w atmosferze szacunku. DLACZEGO ROZMOWA? Chcielibyśmy serdecznie zaprosić Cię do prowadzenia rozmów z młodzieżą na temat uchodźców i współczesnych migracji. Wierzymy, że rozmawianie na ten temat przygotowuje młodych ludzi do świadomych wyborów, daje szansę zastanowić się, co jest dla nich ważne, i uczy to wyrażać. Dzięki słuchaniu co jest istotne dla innych, często możemy dostrzec, co nas łączy, i poczuć wspólnotę wartości. Wysłuchanie z szacunkiem drugiej strony jest podstawą do zrozumienia wyborów rozmówcy i buduje możliwość dalszego porozumienia. Celem dobrej rozmowy nie musi być przekonanie drugiej strony do własnych racji – młodym ludziom także jest potrzebne, aby został wysłuchani. Rozmawiajmy na temat wyznawanych wartości, szukajmy porozumienia i uwspólniajmy stanowiska – w dalszej perspektywie to kwestia wykraczająca poza tematykę uchodźczą – dotyczy wielu kwestii publicznych, mających wpływ na życie wszystkich polskich obywateli i obywatelek. Chcemy, aby dzięki rozmowom, wzajemnemu słuchaniu się i ewentualnym działaniom, młodzież także miała wpływ na przebieg i obraz polskiej debaty publicznej. Mamy świadomość, że tematyka uchodźcza może być trudna; budzi lęk i silne emocje, uruchamia różne osobiste wartości, często będące ze sobą w sprzeczności. Dlatego potrzebny jest klimat wzajemnego szacunku i uważnego słuchania. Prowadzenie w szkole takiej rozmowy wymaga odpowiednich ram i umiejętności. MŁODZIEŻ WOBEC KRYZYSU UCHODŹCZEGO Świadkami, a często uczestnikami debaty społecznej i politycznej na temat uchodźców w Polsce – jest młodzież. Poglądy wyrażane w ich domach młodzi ludzie konfrontują z poglądami swoich rówieśników oraz doniesieniami z Internetu. Podobnie jak dorosłym, młodzieży także trudno się odnaleźć w zalewie budzących skrajne emocje doniesień. W wieku, w którym szczególnie ważna jest aprobata grupy odniesienia, trudno o krytycyzm i własne zdanie, a szczególnie pociągające bywają radykalizmy. Uważamy, że to, czego najbardziej brakuje w rozmowie o uchodźcach, to oparcie na rzetelnych informacjach i przestrzeń na wyrażenie własnych wartości. RZETELNE INFORMACJE Obecna sytuacja nie sprzyja rzetelnemu przedstawianiu problemów związanych z migracją. Docierają do nas chaotyczne, często tendencyjnie przedstawiane informacje. Sensacyjność mediów i polaryzacja poglądów zawiązana z okresem wyborczym utrudniają uzyskanie wyważonego obrazu wydarzeń związanych z migracją i ocenę ich skutków. Dotarcie do wiarygodnych informacji może być dla uczniów dużym wyzwaniem. Jednak jest to niezbędna podstawa dobrej rozmowy. WARTOŚCI Sprawa uchodźców dotyczy podstawowych wartości, takich jak tożsamość, osobiste bezpieczeństwo, obowiązek pomocy potrzebującym, tolerancja. Rozmowa o wartościach przygotowuje do świadomych wyborów, daje szansę rozpoznać, co jest dla nas ważne, i uczy to wyrażać. Dzięki słuchaniu, co jest istotne dla innych, możemy ich zrozumieć, a często dostrzec, co nas łączy i poczuć wspólnotę wartości. Wysłuchanie z szacunkiem drugiej strony jest podstawą do zrozumienia wyborów rozmówcy i buduje możliwość dalszego porozumienia. Tekst Jacka Strzemiecznego, założyciela CEO Zachęcamy, by sięgnąć po scenariusz CEO pt. „Rozmowa o uchodźcach w Polsce” i przeprowadzić go z młodzieżą. Wyjaśniajmy młodym ludziom te zjawiska, wypełniajmy luki w ich wiedzy, stymulujmy do myślenia, ale także dajmy po prostu przestrzeń i możliwość do wypowiedzenia swoich poglądów i doświadczenie bycia wysłuchanym. Każda nauczycielka i każdy nauczyciel, który podejmuje próbę poruszania tematyki uchodźczej z młodzieżą i nie zniechęca się mimo trudności, zasługuje na duże brawa i docenienie!!
Rodzice często zastanawiają się, jak rozmawiać z dzieckiem o szkole: o tym co się wydarzyło, jakie dostało oceny, jak minął mu dzień. Jak zadawać pytania, aby nie były to tylko zdawkowo rzucone frazesy, a autentyczny wyraz zainteresowania? Rozpoczęcie rozmowy od rzucenia : „Jak w szkole?” może skutkować uzyskaniem odpowiedzi : „W porządku” i na tym rozmowa pewnie się skończy. Kiedy dziecko wróci po pełnym wrażeń dniu do domu, warto dać mu trochę czasu, nawiązać kontakt, przytulić i w ten sposób zasygnalizować swoją obecność i gotowość do rozmowy. Często same gesty wystarczą, by dziecko zaczęło nam opowiadać o tym, co działo się w szkole. Niekiedy potrzeba więcej czasu, w tej sytuacji należy poczekać i pozwolić dziecku wybrać dogodny dla niego moment na rozmowę. Kiedy zaczniemy zasypywać je lawiną pytań, możemy odnieść odwrotny skutek i zniechęcić malucha do opowiadania o szkole. Jak rozmawiać z dzieckiem o szkole? Niezwykle ważna jest atmosfera w jakiej przebiega rozmowa. Warto zadbać o spokój, zapewniając dziecku poczucie bezpieczeństwa. Pokażmy, że mamy dla niego czas, nie rzucajmy zdawkowo : „Co słychać?”. Musimy dać dziecku czas dobry jakościowo, z aktywnym słuchaniem, aby widziało że jego sprawy są tak samo ważne dla nas, jak i dla niego. Warto uczyć się rozmów o minionym dniu już od małego. To my jako rodzice powinniśmy modelować zachowania i opowiadać, jak minął nam dzień, co się ciekawego wydarzyło i jakie uczucia nam towarzyszyły. Dzieci uczą się poprzez naśladownictwo, a najważniejszym wzorcem do naśladowania są właśnie rodzice. Stosując tą metodę wprowadza się do rodziny nieformalna regułę, że w domu mówimy o naszych sukcesach, odczuciach, problemach otwarcie. Uważne słuchanie, parafraza i nazywanie emocji Kiedy zaczniemy już rozmowę należy również zwrócić uwagę na to, w jaki sposób i o co pytamy. Nie pytajmy tylko i wyłącznie o stopnie, bo dziecko uzna je za najważniejszy wyznacznik sukcesu szkolnego i kiedy będą niezadowalające, będzie unikało tematów związanych ze szkołą. Dlatego, w trakcie rozmowy koniecznie należy pokazać, że angażujemy się życie naszej pociechy, warto pytać o konkretne rzeczy: „Jak poszła Ci klasówka?”, „Bawiłeś się na przerwach z Anią czy Tomkiem?”. W ten sposób okazujemy zainteresowanie i na bieżąco śledzimy jego zmagania szkolne. Podczas rozmowy, warto również znać imiona kolegów, nazwiska poszczególnych nauczycieli, wiedzieć z czym dziecko sobie radzi lub nie. Dzięki temu nasza pociecha będzie miała świadomość, że za każdym razem jej uważnie słuchamy. Jak rozmawiać z dzieckiem, które o szkole wypowiada się negatywnie? W sytuacji kiedy dziecko zaczyna samo mówić o szkole, a zwłaszcza narzekać, że wcale mu się tam niepodobna, pierwsza reakcja rodzica od razu neguje jego odczucia i często pada stwierdzenie: „Jak możesz tak mówić? Przecież szkoła daje Ci tyle dobrego!”. Taka postawa raczej nie zachęci dziecka do dalszej konwersacji. W tej sytuacji należałoby skupić swoją uwagę na dziecku, dać mu możliwość dłuższej wypowiedzi oraz doprecyzowania, co tak naprawdę w tej szkole mu nie odpowiada. W ten sposób rozmowa się rozwinie, a nie zostanie szybko urwana. Przede wszystkim trzeba pozwolić dziecku na pełną wypowiedź, nie urywać konwersacji zdawkowym: „ Nie mów tak”, „Po co tak mówisz?” itp. Dzieci mają silną potrzebę bycia wysłuchanym i zrozumianym. Warto również swoimi słowami powtarzać to, co mówi do nas dziecko, czyli parafrazować jego wypowiedź, by upewnić się czy dobrze zrozumieliśmy jego intencje i to co chciało nam przekazać. Ten zabieg pozwoli nam, rodzicom upewnić się, że dobrze rozumiemy pociechę, a ona że uważnie jej słuchamy. Warto również nazywać emocje, o których mówi dziecko, dzięki czemu będzie mu łatwiej zrozumieć zaistniałe problemy. Równocześnie zachęcimy do poszukiwania rozwiązań. Najważniejsze w relacjach z dzieckiem to poświęcić mu czas, okazać zrozumienie, nie oceniać i nie krytykować. Zamiast tego wpierać i pomagać, kiedy tego oczekuje.
W związku z tym, że wczoraj na Ukrainie wybuchła wojna, każdy z nas zastanawia się co dalej? Chciałybyśmy, abyście, jako nauczyciele/rodzice, nie tylko skupili się na własnych obawach, ale także zwrócili uwagę na Naszych uczniów. Dla wielu z nich jesteście autorytetami, osobami, na których mogą liczyć w trudnych sytuacjach. Postarajcie się, aby swoich obaw, lęku nie przekazywać uczniom. Oni też się boją…nie wiedzą…nie rozumieją, co się wokół nich dzieje. Zostaw swoje lęki na korytarzu. Bądź z uczniami, tak jak do tej pory – otwarty na rozmowy, wsparcie i przekazywanie wiedzy. Zwracamy się z prośbą, abyście byli uważni na siebie i innych. Oto kilka wskazówek, jak rozmawiać z dzieckiem na temat wojny: Rozmawiaj z uczniami, nie unikaj tematu – nazwij, powiedz co się wokół nas dzieje. Dostosuj język do wieku dziecka i opieraj się o fakty, na które dziecko jest gotowe: „W Ukrainie rozpoczęła się wojna. To znaczy, że prezydent Rosji podjął decyzję o ataku na Ukrainę. Ludzie z Ukrainy walczą i jest to niebezpieczne. Martwimy się o nich”, „Ludzie rozmawiają o wojnie w Ukrainie, martwią się o ludzi, którzy tam mieszkają, smucą się i złoszczą, bo wojna jest zła”. „Chcę, żebyś wiedział, że chcę byś o tym ze mną rozmawiał i pytał mnie, o wszystko, o co potrzebujesz zapytać”. Nazywaj i akceptuj swoje emocje. Nazwij je sobie i innymi. Bądź uważny na innych i stwórz atmosferę bezpieczną do rozmowy. Pamiętajcie, że to my regulujemy i to my jesteśmy osobami dorosłymi. Dzielenie się z innymi tym, co czujemy to jest nazywanie emocji, a nie zalanie emocjami naszych bliskich! Nie wyolbrzymiaj tego, co dzieje się wokół nas. Bądź uważny na siebie i dziecko. Skup się na tu i teraz. Zadawajmy pytania: co czujesz? Jak Ci z tym? Co masz na myśli? Czego się boisz? Odpowiadaj na pytania dziecka, jeśli zadaje odnośnie obecnej sytuacji. Nie bój się. Mów o faktach, nie kłam, nie oszukuj… Zwróć uwagę na zmiany w zachowaniu dziecka – czy czasem nie jest zamyślone, spięte, rozzłoszczone… Wyłącz wiadomości w TV – treści pokazywane w telewizji nie zawsze są dostosowanie do wieku dziecka. Wyłącz radio – porozmawiaj z dzieckiem o tym, co u niego, jak spędziło dzień… Może warto pomedytować w tym trudnym dla nas momencie – ćwiczenia oddechowe, elementy jogi, relaksacja… Ważne, abyście byli razem – spędźcie razem wspólnie czas, przytulcie się, zróbcie razem pyszny deser. Po prostu bądźcie ze swoimi bliskimi. Róbcie to, co zawsze robicie w tak trudnym czasie…nie zapominajcie o swoich zainteresowaniach i formach spędzania czasu wolnego. Dbajcie o siebie. Razem, uważni na innych, damy radę! Pozdrawiamy. Szkolni specjaliści
„Dzieci i ryby głosu nie mają”, „Masz dwa prawa: milczeć i nic nie mówić” „Chłopaki nie płaczą”, „Taka ładna dziewczynka, a się złości”, „Co wolno wojewodzie, to nie tobie smrodzie”. Brzmi znajomo? Każda z tych wypowiedzi zakłada, że dziecko ma podrzędną pozycję w stosunku do dorosłego. Kryje się pod nimi także założenie, że my – dorośli – wiemy lepiej, co czują i myślą nasze dzieci oraz jak powinny się zachowywać. A skoro wiemy lepiej, to nie ma potrzeby, żeby ich słuchać. Warto jednak odwołać się tutaj do słów Janusza Korczaka: „Nie ma dzieci – są ludzie”. Tak, dziecko to człowiek. Człowiek, który ma swoje emocje, przekonania, doświadczenia. Swoją historię, która zasługuje na wysłuchanie. Czy warto słuchać, co mówią dzieci i jak to robić? Uwaga! Reklama do czytania Jak zrozumieć małe dziecko Podręcznik świadomego rodzicielstwa Uwaga! Złość Jak zapanować nad reakcją na złość? Tylko dobre książki dla dzieci i rodziców | Księgarnia Natuli Komunikacja zaczyna się od słuchania Człowiek jest istotą społeczną. Potrzebuje innych ludzi, relacji i komunikacji z nimi, by przeżyć i się rozwijać. Obecnie mamy dostęp do wielu cennych książek, artykułów, warsztatów o komunikacji. Zgłębiamy wiedzę, jak mówić, by słuchały nas dzieci, jak porozumieć się z partnerem, przyjaciółmi, pracodawcą… Jestem przekonana, że prawdziwa komunikacja zaczyna się od słuchania. To nie przypadek, że natura wyposażyła nas w dwoje uszu i tylko jedne usta. Tymi uszami możemy słyszeć, co drugi człowiek do nas mówi. Słyszymy dźwięki, słyszymy słowa, słyszymy to, co dociera do narządu słuchu – ucha. Ale sam fizyczny słuch nie wystarczy, żeby usłyszeć, co chce nam przekazać drugi człowiek. Jak rozmawiać z dziećmi – najważniejsze jest to, co niesłyszalne dla uszu Zazwyczaj słuchamy tylko zewnętrznej warstwy słów. To na niej się opieramy, kiedy dziecko krzyczy „Jesteś głupia”, kiedy odmawia realizacji naszej prośby, kiedy nastolatek mówi „Ty i tak nic nie zrozumiesz”. Jednak nie tylko słowa są ważne. Tomasz Zieliński, twórca Akademii Komunikacji i cyklu spotkań online dla rodziców „Wszechwiedzący Słodko-pierdzący Dorosły”, mówi: „Słuchając, nie słuchaj słów, bądź raczej ciekawy, dlaczego te słowa padają”. Za słowami, które padają z ust naszego rozmówcy i które docierają do naszego ucha, kryje się całe bogactwo znaczeń. To samo słowo dla dziecka może znaczyć zupełnie coś innego niż dla dorosłego. Na przykład dla rodzica słowa „miłość” i „kochać” mogą znaczyć zupełnie co innego niż dla jego córki czy syna. Te czasem drobne subtelności, czasem spore różnice w rozumieniu znaczeń są najbardziej istotne w naszej komunikacji. Nie da się tego odkryć, zatrzymując się tylko na zewnętrznej warstwie słów i wypowiedzi. Parafrazując Małego Księcia można powiedzieć, że najważniejsze jest to, co niesłyszalne dla uszu. Uwaga! Reklama do czytania Niegrzeczne książeczki Czy dzieci na pewno są niegrzeczne? Seria książek dla dzieci 2-5 roku życia i rodziców o tym, że w każdym zachowaniu dziecka jest ważna jego potrzeba. Jak rozmawiać z dziećmi? Przede wszystkim dajmy im dokończyć zdanie Można by zapytać, czy to słuchanie „zrobi robotę”? Często rozmawiamy z dziećmi po coś – chcemy czegoś się od nich dowiedzieć, coś od nich uzyskać, coś im doradzić, coś poprawić… A jednak czasami chodzi tylko (albo aż!) o wysłuchanie. W skupieniu się na drugiej osobie, podarowaniu jej uważności na każde słowo, bez przerywania, do końca… To wcale nie takie proste zadanie – bo trzeba ugotować obiad; bo trzeba napisać raport do pracy na wczoraj; ponieważ wydaje nam się, że nie musimy słuchać, bo znamy swoje dziecko i wiemy, co myśli, czuje i chce powiedzieć po dwóch pierwszych zdaniach; bo czujemy powinność, by zasypać dziecko dobrymi radami; bo jak on czy ona może zwracać się do nas takim tonem… Każdy z rodziców może wymienić coś, co najbardziej utrudnia prawdziwy kontakt z dzieckiem. Jak zatem słuchać? Słuchanie to aktywny proces, w którym koncentrujemy się na drugiej osobie, na tym co, ale również jak mówi (intonacja, akcent, ton głosu). Oto kilka podpowiedzi, jak słuchać tak, by druga osoba czuła, że jest słyszana. Zatrzymajmy się – zróbmy przestrzeń tylko na słuchanie. Bez takiego zatrzymania być może będziemy słyszeć, ale czy usłyszymy? Kiedy przychodzi dziecko, odłóżmy telefon, zostawmy naczynia w zlewie, wyłączmy telewizor, przerwijmy pisanie obecni i uważni w tu i teraz. Słuchajmy każdego słowa, które wypowiada zrozumieć wewnętrzny świat znaczeń dziecka. Pytajmy z zaciekawieniem – „Czym dla ciebie jest…?”, „Co dla ciebie znaczy….?”, „Jak się z tym czujesz?”. Bądźmy ciekawi słów dziecka i tego, dlaczego one padają. Skoro dzieci przychodzą z nami porozmawiać, wierzą w to, że jesteśmy w stanie im pomóc. Pomocą jest czasami właśnie samo wysłuchanie, bez krytycznych komentarzy i nieproszonych rad…Nie przerywajmy dziecku w połowie zdania czy wypowiedzi. Wysłuchajmy do końca. Tomasz Zieliński mówi, że dzieci, z którymi rozmawia w tzw. „okienku 120 minut”, mówią o potrzebie bycia wysłuchanym do końca. Proponuje on zasadę „trzech odbić serca” – po tym, jak ktoś skończy mówić, odczekaj trzy odbicia serca. To znak, że słuchasz, że jest przestrzeń, by coś dodać, że to, co ktoś mówi, było ważne, że nie czekasz tylko, by od razu móc powiedzieć swoje o dawaniu rad. Kiedy dziecko nie prosi o rady, nie dawajmy ich. Zazwyczaj one są niepotrzebne. Tomasz Zieliński mówi, że każdą nieproszoną radą wypraszamy jedną osobę ze swojego życia. Zapytajmy „Czego potrzebujesz ode mnie?”, „W czym mógłbym ci pomóc?” – pytajmy, pytajmy i jeszcze raz pytajmy. Uwaga… sprawdzam! Rozmowy z dziećmi bywają trudne, pełne emocji, nieraz bardzo gwałtownych. Te emocje mówią o różnych ważnych sprawach. Być może usłyszymy z ust dziecka wulgaryzmy, atak skierowany w naszą stronę, wykrzyczane w twarz „Nienawidzę cię! Nie chcę cię widzieć!”, a może pogrążanie w smutku i w bezradności „To nie ma sensu…”. To naturalne, że takie słowa bolą. Dzieci tymi słowami sprawdzają, czy przychodzimy naprawdę – żeby słuchać i zrozumieć, czy też żeby wiedzieć lepiej i przedstawiać swoje racje. Często jako rodzice dajemy się tymi słowami urazić. Zatrzymujemy się na tych emocjonalnych haczykach. W tych momentach pamiętajmy, że te raniące reakcje dziecka nie są o nas, ale o dziecku, jego historii, potrzebach, doświadczeniach. A im silniejsze emocje, tym ważniejsza dla niego sprawa (nawet gdy z naszej perspektywy to tylko drobiazg). To w takich trudnych momentach dzieci potrzebują obecności życzliwego dorosłego najbardziej. A może już nie przychodzą i nie mówią, bo próbowały i spotkały się ze ścianą? Dzieci sprawdzają, czy je widzimy, czy mają szansę na bycie wysłuchanym, czy nie zostaną osądzone i skrytykowane, zadając nam pytania. „Mamo, czy masz plany na dzisiejszy wieczór?”, „Tato, co u ciebie?”, „Mamo, ładny rysunek narysowałam?”, „Tato, co myślisz o dzisiejszych wydarzeniach w stolicy?”. Zanim odpowiemy, warto dopytać, dlaczego dla dziecka jest to ważne. Warto sprawdzić, co kryje się za tym pytaniem. Dlaczego warto słuchać dzieci? Dzieci, które są wysłuchane, chętniej same słuchają oraz mają większą motywację do współpracy z dorosłymi. Słuchanie i próba zrozumienia dziecka wpływa pozytywnie na relację rodzic-dziecko. Dziecko ma poczucie, że jest ważne, wartościowe, godne uwagi oraz ma zaufanie do rodzica. Kiedy będzie w swoim życiu doświadczać trudności i kryzysów, będzie szukać wsparcia właśnie u bliskich mu osób. Wysłuchane dziecko nie ma potrzeby nadmiernie manifestować swojej obecności i domagać się uwagi, np. poprzez trudne zachowania. Dzieci, które dostają od rodziców przestrzeń na wyrażanie swojego zdania i są rozumiane, mają mniej napięcia, lepiej radzą sobie ze stresem, z różnymi niepowodzeniami, z rozwiązywaniem konfliktów, a także lepiej rozumieją siebie i innych oraz potrafią zadbać o zaspokojenie swoich potrzeb. Czy słuchanie, by usłyszeć, jest proste i naturalne? Nie. Ale można i warto się go uczyć. Warto ćwiczyć – potykać się na tej drodze i wstawać.
Na dylematy tysięcy rodziców jest bardzo skuteczny sposób - oddać inicjatywę namłodszym. Dziecko wie, kiedy chce zadać konkretne pytanie. Jeśli pozwolimy mu wyznaczyć rytm, nie musimy się bać, że powiemy o czymś za wcześnie – mówi Agnieszka Stein, psycholog, prekursorka rodzicielstwa bliskości w Polsce. Dodaje, że ta metoda będzie skuteczny, jeśli zostanie spełniony jeden istotny warunek. NEWSWEEK PSYCHOLOGIA: Gdy dochodzi do rozmów z dziećmi o seksie i seksualności, rodzice bywają spłoszeni, onieśmieleni, zdezorientowani. Dlaczego mamy taki kłopot z rozmowami na ten temat? AGNIESZKA STEIN: Najprostsze wyjaśnienie jest takie, że z nami nikt o tym nie rozmawiał, więc nie wiemy, jak się do tego zabrać. Wielu rodziców pyta mnie, jak to zrobić we właściwy sposób albo czy dla ich dzieci nie jest na takie rozmowy zbyt wcześnie. Mam poczucie, że to zdezorientowanie, o którym mówisz, bierze się przede wszystkim z dwóch rzeczy: z nadawania tej sytuacji jakiejś ogromnej wagi i z poczucia zaskoczenia, że to już teraz. Rodzice zazwyczaj wyobrażają sobie, że temat pojawi się później. Drugi powód jest taki, że temat seksualności wciąż jest w naszym społeczeństwie objęty tabu. Jeśli nie rozmawiamy o niej z dorosłymi, to tym bardziej trudno nam sobie wyobrazić taką rozmowę z dziećmi. Podczas warsztatów dla rodziców poświęconych seksualności przez kilka godzin rozmawiamy o seksie, żartujemy, mówimy różne słowa, oswajamy je, słyszymy wielokrotnie, jak inni ich używają. Rozmawiamy o takich rzeczach, o których się zwykle nie rozmawia. Po takich spotkaniach rodzice często mówią mi, jakie to dla nich cenne, że można lekko i swobodnie na ten temat rozmawiać. Czasem słyszę, że ci dorośli nigdy dotąd nie uczestniczyli w rozmowie na temat seksu, której nie towarzyszyłoby zażenowanie. Zgaduję więc, że dla większości z nich jest to zupełnie nowa sytuacja. Nie dziwi więc to, że kiedy rodzice wyobrażają sobie sytuację rozmowy z dzieckiem na ten temat, to postrzegają ją jako trudną. Wydaje nam się też, że seksualność to temat dla dorosłych. – I że dzieci trzeba przed nim chronić. Myślę, że rodzicom czasem włącza się lęk przed molestowaniem, przed tym, że jeśli porozmawiają z dzieckiem o seksualności i seksie i zrobią to zbyt wcześnie, to jakoś naruszą jego granice i powiedzą coś, co mu zaszkodzi. Tak jakby każdy kontakt dzieci z seksualnością jako pewnym obszarem życia był dla nich niebezpieczny. Wiąże się to z naszymi trudnościami z rozpoznawaniem granic drugiego człowieka. Dużo mówi się teraz o tym, jak trudno jest dwójce dorosłych rozpoznawać wzajemnie swoje granice w seksualności. A co dopiero, jak masz po drugiej stronie dziecko i pojawia się temat, który kojarzy ci się z seksualnością. To może paraliżować. Czujemy się tak zagubieni i niepewni, że wolimy zachować więcej dystansu, by przypadkiem tych granic nie naruszyć. – Zgadza się, czujemy się nieporadni i niepewni, bo często nie jesteśmy w stanie rozpoznawać i rozumieć nawet własnych granic. Jeszcze całkiem niedawno w ogóle nie mówiło się o granicach, tylko o tym co wolno, a czego nie wolno. I to na dodatek ktoś inny określał to, co wolno i czego nie wolno. Nie było to więc kwestią sprawdzania ze sobą, na co mam zgodę i na co ma zgodę druga osoba, ale kwestią pewnej roli społecznej i ogólnych oczekiwań. Nawet gdy ludzie mają otwartą postawę w stosunku do swojej seksualności, to w odniesieniu do dzieci robi się to już problematyczne. Trudno jest zobaczyć, że seksualność jest integralną częścią życia i wszystkie te rzeczy, które odnoszą się do całości życia człowieka, odnoszą się także do seksualności. To, co związane z seksem, mamy tendencję oddzielać od reszty życia i zamykać w jakiejś osobnej szufladzie. Jaki to ma wpływ na to, co nazywasz wychowaniem seksualnym? – Znaczący. Zgadzamy się, że dzieci, aby się rozwijać, potrzebują naszego zaufania, ale w obszarze seksualności częstą postawą wciąż jest nieufność. Gdy rozmawiamy o pozostałych obszarach życia, o potrzebach, rozwoju społecznym, o tym, że dziecko jest kimś, kto chce być w relacji i chce swoim udziałem ubogacać innych, coraz łatwiej jest rodzicom mieć zaufanie do dziecka i przyjąć, że wystarczy to, że nas obserwuje, że mu towarzyszymy i wspieramy je w rozwoju. Gdy natomiast przechodzimy do tematu seksualności, włącza nam się zupełnie inna terminologia: zasady moralne, wartości, zagrożenia, scenariusze, które miałyby się zrealizować. To jest sfera, w której trudno nam przyjąć, że dałoby się ją zaopiekować samym wsparciem. Uznajemy, że trzeba dziecku jednak narzucić, jak ma myśleć i działać. Uważamy, że nie da się spraw związanych z seksualnością uporządkować samym słuchaniem siebie i byciem w kontakcie ze sobą, ale potrzebna jest jakaś kontrola kultury. Czyli widzimy seksualność przez pryzmat zagrożeń. – Jest taki strach, że jak ktoś będzie miał bardzo pozytywny stosunek do seksualności, to od rana do wieczora będzie uprawiał seks z każdym dookoła. Bo to jest takie przyjemne, że człowiek nie jest w stanie sam się ograniczyć. Dlatego mało jest w rozmowie z dziećmi mówienia o przyjemności, pięknie, a dużo o zagrożeniach, lęku i zasadach moralnych. Tymczasem, jeżeli ludzie krzywdzą siebie i innych w obszarze seksualności, to nie dlatego, że seksualność za bardzo afirmują, tylko wręcz przeciwnie – dlatego, że mają z nią jakiś problem, trudność i zranienie. Pokutuje wielopokoleniowe tabu dotyczące seksualności. Jak możemy je przełamywać? – Ja bym powiedziała raczej: jak to zaopiekować i odkrywać. Tabu najmocniej oddziałuje wtedy, gdy jest niejawne. Funkcjonuje ono na zasadzie: nie mówimy o czymś, o czym wszyscy wiedzą, że o tym nie mówimy, ale nie można przyznać głośno, że o czymś się nie rozmawia, albo zapytać, dlaczego tak jest. Widzę, że jak się dotknie tabu i zada pytanie o to, dlaczego jakiegoś tematu się nie podejmuje, to ludzi to oburza. Jest wiele sposobów, by to, co ukryte, było bardziej jawne. Można zacząć od tego, by głośno o tym rozmawiać. Z drugiej strony, dobrze jest robić to z łagodnością dla siebie, czyli z szacunkiem dla siebie i dla swoich granic. Czyli określenie „przełamywać tabu” jest tu trochę nie na miejscu. – To nie jest coś, co robi się na siłę, co się łamie. To jest coś, co warto robić w uważności i trosce o wszystkich. Na to potrzeba czasu, bo nie da się tego zrobić szybciej, niż ktoś jest gotowy. Mam jednak pozytywne doświadczenia z tym, jak czasami bardzo proste rzeczy, rozmowa, wspólnota, dialog, są dla ludzi impulsem do rozwoju, otwierają ich i rozpoczynają proces świadomego kontaktu z własną seksualnością. Paradoksalnie wydaje się, że dzieci nie są najtrudniejszym rozmówcą, tylko takim, który nie ma jeszcze zahamowań. – Tak, w sytuacji rozmowy dorosłego z dzieckiem, to raczej dla dorosłego jest ona trudna. Dla dziecka jest to prosta sytuacja. Ono po prostu pyta, bo chce wiedzieć. Trudniejsza jest dla niego reakcja dorosłego, niż sam temat. Dla dzieci seksualność to w ogóle nie jest osobny temat, one uczą się tego dopiero od nas. Kiedy przychodzi czas na takie rozmowy? – Zaraz po urodzeniu. Najłatwiej jest wtedy, kiedy towarzyszy się dziecku w rozwoju, w tym, co ono przeżywa i czym się interesuje, nie czekając na jakiś konkretny czas. Gdy wyczekuje się odpowiedniego momentu, trudno jest zacząć i zawsze nam się wydaje, że to jeszcze nie dziś. Dorosły pytając, kiedy przyjdzie dobry czas, oczekuje, że to on będzie wiedział, kiedy jest właściwy moment i zainicjuje rozmowę. A to raczej dziecko wie, kiedy przychodzi czas na konkretne pytanie, które ono chce zadać. Pierwszego dnia dziecko zapyta, czemu mama jest inna niż tata, drugiego: „Co ty tu masz?”, trzeciego, co to jest podpaska. Kiedy to dziecko wyznacza rytm, nie musimy się bać, że powiemy o czymś zbyt wcześnie. Rodzice obawiają się, że może powiedzą za dużo, może wejdą za głęboko… – Można podać jedną konkretną informację na pytanie dziecka, a potem dopiero sprawdzać z nim, co ono na to. W ten sposób mówimy to, co dziecko potrzebuje wiedzieć i co go w danej chwili interesuje. Dzieci, na pytanie o to, skąd się biorą dzieci, są na pewnym etapie gotowe przyjąć na przykład wyjaśnienie, że łączą się komórka jajowa od mamy i plemnik od taty. Czasem dopiero rok później przychodzą i pytają, jak ten plemnik się tam znalazł. Jestem też spokojna o to, że dzieci potrafią pokazać, gdy nie chcą już więcej rozmawiać. Mówią: „Już nie mam czasu” albo zadają jakieś inne pytanie, zmieniając temat. Sygnalizują wyraźnie, kiedy mają dość. Czasem rodzice mają taki pomysł, że może lepiej dać książkę, skoro oni sami nie czują się w temacie swobodnie. Co ty na to? – Nasza trudność w rozmawianiu o seksie bierze się stąd, że rodzice dawali nam książki. To jest powtórzenie tej sytuacji. Dlatego może byłoby cenne, by nie dawać książki, ale usiąść z dzieckiem i powiedzieć: „Poczytajmy”. Albo nawet jeśli nie mamy pewności i nie czujemy się swobodnie, powiedzieć otwarcie: „Słuchaj, to dla mnie trudne pytanie. Ze mną rodzice o tym nie rozmawiali, ale ja z tobą chcę rozmawiać. Daj mi się zastanowić, bo chcę ci to wyjaśnić, ale potrzebuję się zastanowić jak”. Są różne sposoby na to, żeby o siebie w tej sytuacji zadbać. Na przykład, żeby nie być tym zaskoczonym, warto zacząć już wcześniej rozmawiać na temat seksualności z innymi dorosłymi. – Nawet jeśli nie ma się dziecka, to warto rozmawiać z dorosłymi o seksualności. Choć widzę, że dziecko bardzo motywuje ludzi w tej sferze. Czy szkoła może rodziców w wychowaniu seksualnym wesprzeć, czy lepiej by trzymała się od tego z daleka? – Myślę, że szkoła, czy chce tego, czy nie, ma swoją rolę w wychowaniu seksualnym, bo dziecko ma tam kontakt z ludźmi, a ci ludzie mają płeć. Również w podręcznikach szkolnych nie da się uniknąć przekazu dotyczącego seksualności. Wszyscy musieliby być narysowani jako kosmici pozbawieni płci. Pytałaś, kiedy rozmawiać o seksie. Ja myślę, że my cały czas o nim rozmawiamy, bo nawet kiedy omijamy ten temat, to i tak dziecko dostaje różne informacje, wynikające właśnie z faktu, że my o nim nie rozmawiamy. Wychowanie seksualne to coś, co każdy podejmuje, choć nie każdy robi to świadomie. Tak jest też ze szkołą. Może być tak, że szkoła działa, ale nieświadomie. Kiedy dzieci rysują penisy na ławkach, robi się z tego taka sensacja, która nie jest tylko o tym, że ktoś narysował coś na ławce, ale o tym, że to jest jakiś zakazany temat, który budzi oburzenie. Sytuacja, która dla dziecka świadczy o ciekawości i zabawie, przez dorosłych rozpatrywana jest w charakterze skandalu. To też jest moment, kiedy szkoła bardzo wyraźnie mówi dzieciom na temat seksualności, choć spodziewam się, że zaangażowani w to dorośli nie zdają sobie sprawy, co właśnie zrobili. Fakt, że szkoła ma udział w wychowaniu seksualnym budzi to mój niepokój. Pytanie, czy mamy na to wpływ, jeśli decydujemy się posłać dziecko do szkoły? – Mamy wpływ o tyle, że kiedy dziecko w domu jest zaopiekowane, to potem to, co widzi w szkole, konfrontuje z tym, czego doświadczyło w domu. Mamy więc wpływ na to, z jakimi informacjami i przekazem posyłamy swoje dziecko do szkoły, czasem mamy wpływ także na to, do jakiej je posyłamy szkoły. Kiedy widzimy w szkole sytuację, która jest trudna, możemy świadomie w niej dziecku towarzyszyć. W ten sposób wspieramy dziecko w tym, by to, co spotyka je w zewnętrznym świecie, było okazją do rozwoju, a nie mu ten rozwój utrudniało. Zetknięcie się ze stereotypami może być okazją do rozmowy, zyskiwania większej świadomości, własnego zdania, a nie sytuacja jakiejś straty. Nie chodzi o to, by dziecko chronić za wszelką cenę przed tą różnorodnością, bo ono się z nią i tak zetknie, ale żeby ta różnorodność mogła być tematem do rozmowy i okazją do wyrobienia sobie własnego zdania. Tekst pochodzi z najnowszego wydania „Newsweeka Psychologia” – już w kioskach i na
jak rozmawiać z ludźmi w szkole